Dubrownik – perła Adriatyku. Zabytek klasy światowej – o czym może świadczyć fakt wpisania całego starego miasta na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Piszą o nim, że jest najpiękniejszym chorwackim miastem i że po odwiedzeniu Dubrownika już żadna inna miejscowość w Chorwacji tak nie urzeknie. Ale wspominają też o tym, że jest tłoczno, gorąco i drogo.
Droga do Dubrownika
Długo zastanawialiśmy się, czy uwzględnić Dubrownik w naszym planie wakacyjnej podróży po Chorwacji. Wyprawy z dziećmi rządzą się swoimi prawami, a do tego bardzo nie lubimy dzikich tłumów. Z drugiej strony, wszyscy znajomi, którzy już tam wcześniej byli, bardzo zachwalali. Czy dane nam będzie jeszcze wrócić w te strony? Czy odpuszczać, skoro jesteśmy już tak blisko?
No i zdecydowaliśmy: o ile nie napotkamy na problemy z noclegiem, to zostaniemy pozwiedzać. Z malowniczej Korčuli ruszyliśmy w kierunku Dubrownika. Już wcześniej przeszukaliśmy ofertę noclegów, licząc, że może zatrzymamy się gdzieś w centrum, by nie tracić czasu na dojazdy i rozbijanie namiotu. Nic z tego. Ceny były szokująco wysokie, a wolnych pokoi dla naszej ekipy i tak brakowało.
Byliśmy mocno zaskoczeni, gdy bez większych problemów udało nam się znaleźć wolne miejsce na kempingu. I to na jednym z tych najbliżej Dubrownika. Ceny okazały się zadziwiająco przystępne. Może to dobry znak?
Dubrownik – Wzgórze Srđ
Pierwszy dzień przeznaczyliśmy na działania gospodarcze, czyli głównie pranie. Trzeba było też uzupełnić zapasy, więc wizytę w Dubrowniku rozpoczęliśmy od poszukiwania większego marketu. Zanim znaleźliśmy wjazd na parking, zrobiliśmy trzy kółka po okolicy. Z atrakcji turystycznych na ten dzień zaplanowaliśmy tylko wizytę na wzgórzu Srđ, z którego rozpościera się przepiękny widok na miasto. Na zachód słońca mieliśmy zamiar wrócić na kemping, ale… wzgórze Srđ okazało się równie pięknym miejscem na podziwianie momentu, w którym słońce chowa się za horyzontem, ba, na kemping na pewno byśmy nie zdążyli. Ach te plany z dziećmi 😉
Wzgórze Srđ góruje nad Dubrownikiem od północy. Na szczycie znajduje się restauracja oraz Fort Imperial, a w nim wystawa związana przede wszystkim z wojną o niepodległość Chorwacji w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Na górę można dostać się na kilka sposobów: pieszo, kolejką linową z okolic starego miasta lub samochodem. My wybraliśmy trzecią opcję.
Dojazd na wzgórze Srđ nie należy do najłatwiejszych. Wiedzie tam kręta i bardzo wąska droga. Są przygotowane mijanki, ale czasem niezbędne jest cofanie. Na wzgórze kursują również taksówki z Dubrownika. Wjazd i parkingi są bezpłatne.
Przemieszczanie się po Dubrowniku
Drugi dzień w całości miał być przeznaczony na zwiedzanie starego miasta. Jazda po mieście dzień wcześniej przekonała nas do tego, że podróż samochodem, to być może nienajlepsze rozwiązanie – bardzo duży ruch, korki, wysokie ceny parkingów. Czy słusznie? Niemniej jednak postanowiliśmy ruszyć na zwiedzanie Dubrownika autobusem miejskim.
Przystanek autobusowy mieliśmy tuż przy kempingu. Koszt biletu to 15 KN za osobę dorosłą, a dzieci korzystają z przejazdów gratis. Dojazd zajął nam ok. 20-30 min. Do starego miasta trzeba jeszcze było podejść, ale to krótki spacer, zajmujący ok. 15 min. Tyle, że… my tego dnia postanowiliśmy jeszcze odwiedzić lekarza, żeby osłuchał nasze kaszlące pociechy. Dlaczego właściwie nie popatrzyliśmy na tę mapę wcześniej? Będąc już prawie u bram starego miasta, zawróciliśmy w kierunku placówki medycznej. No a po drodze trzeba było jeszcze zjeść drugie śniadanie.
Posileni, bez większych problemów dotarliśmy do przychodni, w której to pani w rejestracji powiedziała, że dziś lekarz nas już nie przyjmie i że w ogóle w centrum jest specjalna przychodnia dla turystów (czy ja już pisałam, że prawie tam dotarliśmy?), ale chyba już do niej nie zdążymy, bo jest otwarta do 14, więc zostaje nam szpital.
Żeby dostać się do szpitala, należało pokonać kolejnych kilka kilometrów. Dalszy spacer nie wchodził w rachubę, dlatego postanowiliśmy wziąć taksówkę. Już na miejscu bez problemu udało nam się załatwić wszystko co chcieliśmy (karta EKUZ działa). Przy szpitalu zjedliśmy najtańszy na tym wyjeździe obiad i mogliśmy ruszyć w końcu na zwiedzanie Dubrownika. Mieliśmy cały dzień poznawać miasto, a wystartowaliśmy o godzinie… 16 😀
Dubrownik – zwiedzamy stare miasto
Kolejny raz wsiedliśmy do autobusu miejskiego, który jak się okazało kosztował nas tyle samo co ten pozamiejski 🙂 Ale jakbyście kiedyś podróżowali komunikacją miejską po Dubrowniku, to pamiętajcie, że praktycznie każda linia jedzie w okolice starego miasta, choć nie każda w okolice najpopularniejszego wejścia.
Jakby było mało przygód tego dnia, wizytę na starym mieście rozpoczęliśmy od… zmiany pieluchy, która właśnie wtedy, pierwszy raz na tym wyjeździe, postanowiła przecieknąć 😀
Stare miasto przywitało nas również dużą liczbą turystów, czego z resztą się spodziewaliśmy. Chwilę pospacerowaliśmy, podziwiając po drodze m.in. Kościół św. Błażeja, kolumnę Rolanda, Pałac Sponza, wieżę zegarową, Katedrę Wniebowzięcia NMP i mnóstwo starych kamienic. Zatrzymaliśmy się na placu zabaw i powoli zaczęliśmy zmierzać w kierunku murów.
Mury obronne w Dubrowniku
Charakterystycznym elementem starego miasta w Dubrowniku są otaczające go mury obronne. Można je zwiedzać, o czym wiedzieliśmy i zdążyliśmy już uprzedzić naszych chłopców – fanów wszelakich twierdz, zamków i baszt. Nie wiedzieliśmy tylko, że bilety są aż taaakie drogie. Dobrą chwilę zastanawialiśmy się czy rzeczywiście chcemy wydać tyle pieniędzy. Znów po głowie chodziły myśli: czy kiedyś tu jeszcze dotrzemy?, a skoro już tu jesteśmy, dziś dzieci mogą jeszcze skorzystać z darmowego wstępu…
To nie była łatwa decyzja, ale z perspektywy czasu myślę, że dobra. Chłopcy byli zachwyceni. Na murach spacerowaliśmy akurat o złotej godzinie i chwilę po zachodzie słońca. Ruch był zdecydowanie mniejszy niż na dole w uliczkach. Jedyne co mi się nie podobało, to że ok. godz. 20 pan z obsługi zaczął poganiać zwiedzających. Myślę, że gdybyśmy chodzili wolniej, to być może nie udałoby nam się dotrzeć do końca trasy i musielibyśmy mury opuścić jednym z wcześniejszych wyjść. Kupowaliśmy bilety ok. godz. 18, czyli godzinę przed zamknięciem kas.
Większość zabytków Dubrownika widzieliśmy z góry, podczas gdy spacerowaliśmy po murach. Niestety, na dłuższy spacer po uliczkach nie starczyło już czasu.
Droga powrotna
Powrót oczywiście nie obył się bez przygód, bo nikt nie pomyślał, żeby dokładnie sprawdzić, o której odjeżdżają autobusy powrotne i jak często, i żeby pospieszyć się w razie czego na przystanek? Choć w sumie pytanie – czy w ogóle do takiego autobusu udałoby nam się wsiąść? Dzień wcześniej, zmierzając późnym popołudniem na wzgórze Srđ, mijaliśmy przystanek autobusowy wypełniony mnóstwem ludzi.
Na autobus nie zdążyliśmy. Okazało się, że następny jedzie dopiero o 23:00. Uznaliśmy, że to dość późna pora jak na powrót z trójką maluchów, o ile w ogóle karteczka z rozkładem jazdy, którą dostaliśmy na kempingu, zawierała aktualne informacje. Nie mieliśmy innego wyjścia, jak wziąć ponownie tego dnia taksówkę.
Czy rzeczywiście pomysł z zostawieniem samochodu na kempingu był dobry? W naszym wypadku chyba niekoniecznie, choć gdyby nie wizyta u lekarza, to myślę, że byłoby to dobre rozwiązanie.
[…] światowego dziedzictwa UNESCO. Szybenik, Split, Trogir a na samym południu perła Adriatyku – Dubrownik. Zgodnie z krążącą opinią im dalej na południe, tym kolejne odwiedzane miasto jest […]